Home English Russian French Bulgarian Polish Deutsch Slovak Spanish Italian Greek Esperanto
search help
search in titles only
  FontSize-- FontSize++  

 Oto człowiek

"Jezus, więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: „Oto człowiek." Jan 19:5

Przez słowo: ”człowiek” po bułgarsku, rozumie się istotę, która żyje cały wiek, jednak w pierwowzorze języka, w którym jest napisane to słowo, ”człowiek” ma inne znaczenie – oznacza Jezusa, Człowieka, który przychodzi na ziemię, Brata cierpiących. Co mamy przez to rozumieć? Czy jak wyjdziecie na świat, to ludzie mogą powiedzieć o was: ”Oto człowiek”? Aby móc zaszczycić człowieka, taką nazwą, powinien on posiadać w sobie cztery cechy: musi być bogaty, musi być silny, musi posiadać wiedzę, musi posiadać cnoty. Zaraz powiecie: „Co tu ma do rzeczy bogactwo?” –

– Bogactwo jest gruntem, warunkami, w których człowiek może się rozwijać. Ono jest gruntem, na którym rozwija się siła. Ta ostatnia wnosi ciepło i światło, które wpływają na wzrost, na rozwój. Gdy dojdziemy do wiedzy, stanie się ona metodą, dzięki której będziemy rozumieć i regulować nasze życie. Cnota jest celem, do którego musimy dążyć.

Często ludzie pytają: „Co powinniśmy robić?”

– Posiejcie jedno ziarenko pszenicy, a ono pokaże wam, co mamy robić. Powiecie: ”Jak”? Zapewnijcie wilgoć, a promienie słońca pokażą, ku czemu dąży ziarenko zboża – ku słońcu – źródle życia. I my, podobnie jak pszeniczne ziarno, musimy się rozwijać – dążyć ku Bogu. Ktoś może spytać: ”Gdy ziarno wyrośnie, czy osiągnie słońce? A ja chcę znaleźć Boga”. Tobie nie jest potrzebne, abyś wiedział, gdzie jest Bóg, powinieneś jedynie dążyć ku Niemu. Ziarno zrozumiało, czym jest słońce i przyjęło to, co pragnęło. To samo prawo jest ważne też dla nas – i my powinnyśmy osiągnąć ten sam wynik. My musimy zostać posiani, nasze życie na pewno będzie trudne, zawierać będzie te małe, ale potrzebne przeszkody, tak jak w pszenicznym ziarnie – potrzebny jest pewien nacisk, a później nastąpi proces rozwoju, wiedzy, a jak wydamy owoc, to jest już cnota. A więc musimy być posiani, należy trochę zasypać nas ziemią, aby był pewien nacisk, później powinniśmy rosnąć do góry i zdobywać wiedzę, a kiedy ta wiedza w pewnym stopniu wyrośnie, musi od razu przemienić się w ziarno pszeniczne. A później Pan nakaże, aby żąć mu zboże i oddzieli potrzebne od niepotrzebnego – zboże od kąkolu. My się rodzimy, tzn. kiełkujemy, wyrastamy, rozwijamy się, umieramy i zakopują nas w grobie, to jest młócenie. I z klepiska Pan zachowa to, co mu jest potrzebne. To jest odpowiednikiem stodoły i spichlerza. Plewy umieszczają w stodole, a zboże w spichlerzu.

Przeczytałem wam 19 rozdział Ewangelii św. Jana, aby przedstawić cztery cechy, które Chrystus niósł na krzyżu – cztery cechy, których my też powinniśmy się nauczyć. Jeśli umieścimy cnotę na głowie, która nie była przykuta, z lewej strony – wiedzę, z prawej – siłę, a na dole, przy nogach – bogactwo, to mamy już ukrzyżowanego człowieka. Tzn. gdy przykujemy bogactwo, siłę i wiedzę, ich soki popłyną do głowy – ku cnocie. Gdy Pan chce uczynić człowieka dobrym, przykuwa go do krzyża – przykuwa jego bogactwo, siłę i wiedzę. A co oznacza przykucie? Pan umieszcza go w kasie, aby go nikt nie wziął, aby nikt nim nie dysponował, ponieważ jedynie Pan będzie nim dysponował. On mówi: ”Gdy ja działam, będziesz spokojny”. I ponieważ człowiek nie chce stać spokojnie, Pan mówi: przykuć go, aby był spokojny, abym mógł działać”. A gdy nas przykują do tego krzyża, nie powinniśmy płakać, ponieważ Pan wtedy nas zmienia. Nieszczęśliwy jest ten, który nie jest przykuwany do krzyża. Ten, który chce, aby się nim Pan zaopiekował, musi przejść przez ten proces rozwoju. Mówię wam alegorycznie.

Przed tym procesem rozwoju koniecznie musi istnieć wiara, niezachwiana wiara w ogólny Boski plan, który ma przed swymi oczyma wszystkie stworzenia, jakie Bóg stworzył. Nie możemy wątpić w Boga, ponieważ On jest doskonały, wszechmocny. Nawet Jezus w pewnym miejscu powiada: ”U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe” (Mat 19:26). ”Nie do wyśledzenia są Jego drogi!” (Rzym 11:33). Nie należy dopuszczać myśli, że mogą być one wypaczone i powstrzymane: jest to niemożliwe.

A gdy jesteśmy zaproszeni i weszliśmy na Boską drogę, powinniśmy mieć tę prostą wiarę, którą mają dzieci i unikać braku potrzebnej cechy, jak w następującym opowiadaniu.

W Anglii pewien wielki malarz chciał namalować obraz, na którym pokazałby krańcowe ubóstwo. Całymi dniami i miesiącami krążył po Londynie, aby znaleźć model, który odpowiadałby jego idei. Znalazł wreszcie jedno dziecko niedbale ubrane, poruszyło to jego serce, i powiedział sobie: ”Oto twarz, która posłuży mi do stworzenia obrazu”. Podszedł do niego, dał mu wizytówkę z adresem i powiedział: ”Przyjdź za cztery dni, muszę ci coś powiedzieć”. Wtedy dziecko zobaczywszy tak ubranego człowieka, powiedziało sobie: ”Jak ja pójdę do niego tak ubrany?”, i poszło do znajomych, aby się przebrać i wyglądać po królewsku. Znalazło ubrania, ubrało się i poszło do malarza. ”Kim jesteś?” – zapytał go malarz. ”Ja jestem ten i ten”. ”Idź sobie! Tak ubranych są tysiące. Jesteś mi potrzebny taki, jakim cię wtedy widziałem”. I my tak samo, gdy Niebo nas zaprosi do pracy, my chcemy się ubrać. Lecz siła nie tkwi w naszych ubraniach, czapkach, rękawicach i butach, ani w kołnierzykach, krawatach i zegarkach – one nie tworzą nic ważnego – siła jest w naszym umyśle, w naszym sercu, w szlachetnych porywach i dążeniu do czynienia dobra. Gdy mamy te rzeczy, następne same pojawią się w swoim czasie. Czyż idąc do Nieba, musimy wziąć stąd swoje ubrania? Gdy Pan nas woła do Nieba, tu nas rozbiera, On nie chce naszych ubrań, lecz mówi: ”Przynieście go takim, jakim jest”. Gdy ktoś umrze, każdy się od niego odwraca, nawet ci, którzy go kochali i mówią: ”Szybciej go stąd wynieście!” Gdzie jest wtedy ich miłość? Ale Pan się nie odwraca i mówi: ”Przyślijcie go, Mnie jest potrzebny taki, jaki jest”. I gdy pochowają nas w grobie i zostawią, co czyni Pan? On zaczyna rozmawiać z nami, a nie jak niektórzy myślą, że martwych pozostawia się na zawsze w spokoju. Pyta nas: ”No i jak, czy zrozumiałeś życie, czy zrozumiałeś sens życia, które Ja ci dałem?” Tą mianowicie rozmową Pan maluje Swój wielki obraz, wtedy rozpoczyna się ten proces: ludzie, gdy pochowają człowieka, zaczynają płakać, wspominać wszystkie jego dobre cechy – widzą Boski obraz, który zawiera te cechy.

My powinniśmy znieść cierpienia, które się nam daje i wyciągnąć z nich wnioski. Jezus poprzez swoje cierpienia na ziemi chciał nam dać przykład, że musimy podporządkować się temu Boskiemu procesowi. W pewnym miejscu mówi: ”Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi?” (Mat 26:53-54). Poza tym On sam też chciał się podnieść. Wy jesteście na ziemi, pewnego dnia dla was też przyjdą trudne dni, męki i możliwe, że ten sam los, ale gdy nastąpi ta godzina, nie powinniście uważać tego za nieszczęście, ponieważ tam, gdzie nie ma cierpienia, nie ma wzbogacania się. Tam, gdzie jest smutek, jest też radość. Tam, gdzie jest śmierć, jest też zmartwychwstawanie. I ten, który nie chce uczestniczyć w cierpieniach ludzkości, nic nie wygra. Poza tym, czym są cierpienia? Następstwem pomyłek, zaszłych kiedyś w wyniku naszej niewiedzy. Te mianowicie pomyłki zostaną poprawione poprzez proces cierpienia. Ten proces jest metodą przystosowania się i osiągnięcia wyższych spotęgowanych wibracji, które nas oczekują w Niebie. Należy znieść sto smutków, aby doznać jednej Boskiej radości. Wtedy mianowicie doceniamy tę radość i zatrzymujemy ją. I dlatego Pan zaczyna od cierpienia, aby hartować nas (tak jak kowal hartuje żelazo, aby uzdatnić je do pracy), aby móc wytrzymać radość, która później nadejdzie.

Każdy z nas jest potrzebny i to bardzo potrzebny Panu. Możliwe, że dla świata nic nie stanowicie, jesteście zerem, lecz dla Boga jesteście ważną jedynką. Tylko Pan, który was przysłał na ziemię, docenia wasze cierpienia, a więc nie powinniście się martwić, co świat o was myśli. Ten, który was przysłał, myśli o was i was ocenia. Dla was jest istotne, by mieć aprobatę Boga. Jeżeli Pan jest z wami, będziecie piękni, a świat lubi pięknych. Jeżeli On jest z wami, wy będziecie bogaci, silni i dobrzy, a dobro zawsze się szanuje.

Teraz będę wam mówił o Bogu nie jako istocie, jak mówią filozofowie: abstrakcyjnej, rozproszonej w przestrzeni, która nie wiadomo, gdzie jest, lecz o tym Panu, dla którego wygłaszam kazania, który myśli o nas, który obserwuje nasze uczynki, prostuje, naprawia, karze, ubiera, rozbiera – powoduje, iż rodzimy się i umieramy.

Czym jest umieranie? Pan wykonuje operację, widząc, iż za dużo stracicie, skraca proces waszego życia – ”Aby nie powiększał bardziej swojego długu, zabierzcie mu kapitał, który ja dałem, bo czasy teraz nie są sprzyjające, zostawcie go na inne czasy, przywiedźcie go do Mnie”. I w tym procesie my myślimy, że świat o nas zapomniał. Jeśli nawet świat o nas zapomniał, Pan o nas myśli. A świat na pewno musi o nas zapomnieć. Podobnie dziewczyna nigdy nie wyjdzie za mąż, jeśli kocha wszystkich chłopców: musi wybrać jednego i powiedzieć sobie: ”To jest mój świat”. W życiu ten fakt jest tak samo prawdziwy. Wy musicie mieć tylko jednego Pana. Jest wielu bogów na świecie, którzy będą chcieli was schwytać, ale wy musicie znaleźć swego Boga, z którym możecie żyć, rozwijać się i wzbogacać się.

Pismo Święte mówi, iż Bóg jest nie tylko w Niebie, lecz również w sercach pokornych. Pierwszą cechą więc, którą musicie zdobyć, aby mógł On w was żyć, jest pokora. Pokora ta nie jest pokorą owcy – jeśli was pobiją lub połamią wam nogi, nie mówcie: ”Niczego nie można zrobić!”. Nie jest pokorą, gdy całe bogactwo zostanie wam odebrane, nie mówcie: ”My upokorzyliśmy się”. Pokora jest wtedy, gdy macie całe bogactwo, siłę, wiedzę, dobro, uświadamiacie sobie to wszystko i stwierdzacie: ”Panie! Ty dysponujesz wszystkim, co mam”. A teraz każdy robi tak: każdy kaznodzieja Ewangelii urządza świat, ale kiedy sprawa dotknie ich wypełnionych sakiewek, krzyczą: ”Nie, tu nie można! Połowę można dać, ale wszystkiego nie”. Jeśli dotyczy siły, mówią: ”Ty nie możesz dysponować całą moją siłą”. Lecz gdy jesteśmy w potrzebie, chcemy i prosimy Go, aby nami kierował i pomagał nam. Ten sposób ludzkiego pojmowania życia dominował we wszystkich filozofiach od tysięcy lat. I nasze nieszczęścia biorą się właśnie stąd. Lecz Jezus poprzez Swoje życie, chce nam pokazać drogę. Wielu chrześcijan uważa, że jak staną się chrześcijanami, powinni opuścić świat. Wy możecie zrezygnować z waszych domów, bogactwa, kobiet, dzieci, jednak dalej o nim myśleć. Możecie pójść do jakiegoś odosobnionego klasztoru, wciąż myśląc: ”Co się dzieje z żoną, z dziećmi, z domem?”. A to oznacza, że wy nie zrezygnowaliście z niego, że nie jesteście wolni. Zrezygnować z rzeczy nie oznacza zapomnieć o nich, lecz zostawić ludziom wolny wybór – zostawić żonę, aby czyniła tak, jak uważa, zostawić syna, by czynił tak, jak uważa za stosowne. Zrezygnować ze świata oznacza opuścić go i nie przeszkadzać mu – niech podąża swoją drogą. Czy możemy zatrzymać prąd rzeki? Powinniśmy ją pozostawić samą sobie. Możemy zrobić tylko jedno – używać jej. Tak samo nie możemy zatrzymać życia, możemy tylko używać rzeczy. Jezus jasno i pozytywnie mówi: ”Jeżeli Mnie miłujecie” (Jan 14:15), a powinniśmy Go kochać, on nie mówi: ”Biada wam jeśli nie miłujecie Mnie”. Nie! Pan nigdy nie chce od nas ofiary na siłę.

Ludzie pytają: ”Dlaczego Pan, skoro jest wszechmocny, nie uporządkuje świata?”. ”Jak ma go uporządkować?”. ”Niech temu, kto kłamie, język wyschnie. Niech temu, który kradnie, ręka uschnie”. Lecz wtedy mielibyśmy świat niemych i ułomnych. Jak uważacie, czy nam spodobałby się taki świat okaleczonych ludzi? Pan jednak stosuje diametralnie przeciwne zarządzanie. Podąża do celu zupełnie inną drogą i mówi, że, kto chce być władcą, musi być sługą. Ten proces polega na następujących rzeczach. Silni ludzie zazwyczaj chcą, aby wszystkie rzeki wlewały się do ich rzeki. Dobro polega na czymś odmiennym – Pan wlewa się do małych rzek i zamiast nimi kierować, zostawia je, aby się same kierowały. Możecie zrobić małe doświadczenie w waszym domu. Niech opuści was myśl, że powinniście kierować, postawcie sobie założenie, stać się sługą – stać się sługą dla Boga. I wtedy zejdziecie na miejsce Boga. Szukacie Pana w niebie, ale Jego tam nie ma. Gdy wy wysilacie się i cierpicie, On jest w was. A to, co ludzie nazywają rozwojem i awansem, polega na tym, że w tym procesie to Pan działa. On jest najlepszym pracownikiem. Niektórzy narzekają: ”Dlaczego Bóg nie widzi naszego cierpienia?” A On odpowiada: ”Nie mam czasu. Ja jestem tak zajęty przez te wasze sprawy, jestem zajęty bardziej poważnymi, waszymi sprawami. Jak zostanie trochę czasu, to zajmę się waszymi drobniejszymi nieporozumieniami”. To nie jest alegoria, lecz rzeczywistość. Jest pewien wiersz w Piśmie Świętym, gdzie Pan mówi: ”Byłem dla Izraela jak naładowany wóz, do którego ludzie ciągle kładli wszystko”. Cierpienia, jednak, które tu odczuwamy, są cierpieniami Pana. On cierpi i płacze w nas. Mówimy: ”Ja płaczę, smutna jest moja dusza”, lecz gdy powiemy:” Panie! Wybacz – przysporzyłem Ci tyle cierpień poprzez nieczyste myśli i uczynki”, wtedy dojdziemy do tej prawdziwej drogi, która nas zbawi od współczesnego zła. I nareszcie musimy zachęcić naszego Pana, aby umocnił się w nas. My przywiązaliśmy Go sznurami i przykuliśmy. Powinniśmy Go położyć i pozostawić w spokoju w grobie i wtedy On zmartwychwstanie i nas uwolni. I bądźcie pewni jednej rzeczy: tymi, którzy utrudniają Jego drogę, jesteśmy my, ludzie, szatan nie utrudnia dróg Pana. Ponieważ On stworzył prawo wolności, On nie może, nie chce tego prawa zmieniać i dopóki nie dojdziemy do tego, aby dobrowolnie się podporządkować, On nas nie Zbawi. Musimy zostać głęboko uświadomieni przez samych siebie, aby być podobnymi do Niego. Wtedy użyjemy naszego bogactwa, siły, cnót do podniesienia – kogo? naszych braci, naszych bliźnich. Każdy z nas powinien szukać i doceniać duszę swoich braci, a nie kochać ich ciała. I mogę wam powiedzieć, że Jezus, od kiedy tutaj przybył, ciągle jest na ziemi. On żyje pomiędzy ludźmi, pracuje pomiędzy nimi i musi w nich zmartwychwstać. Miejmy wiarę, lecz nie tę wiarę i ten strach, który mieli Żydzi –”...Poza Cezarem nie mamy króla” (Jan 19:15), lecz gdy po kilku latach ten cesarz zniszczył Jeruzalem i zburzył ich świątynię, wyrzekli się go. Teraz człowiek też może powiedzieć: ”Cesarz jest moim królem”, ale następstwa będą takie same.

Ale wracając – najpierw musimy żyć na tym świecie, aby się przygotować. Nie możemy żyć w Niebie, ponieważ tam temperatura i światło są zbyt intensywne. Tak jak ogrodnik, gdy przesadza sosny zdjęte z wysokiego miejsca, robi różne stopniowe przesadzenia, dopóki ich nie zaaklimatyzuje, tak i Niebiański Ojciec nie może nas stąd zabrać i od razu zasadzić nas w Rajskim ogrodzie. Nawet nasz system szkolenia jest tak samo ułożony: najpierw musimy przejść pierwszą klasę, dopiero później drugą, później szkołę średnią, uniwersytet i dopiero idziemy w świat. To są metody kultury, do których powinien przystosować się ten, kto chce awansować. Chrześcijanin, według mnie, nie musi być głupim człowiekiem i mówić: ”Jak Bóg dał”.

Gdy zaoraliście swoją ziemię, wy siejecie żyto, ponieważ jeżeli nie posiejecie żyta, co Bóg da? Burzany i tarninę. Zadbajcie o winnicę, zasiejcie ją, a ona da owoc. I jaką winnicę zasiejecie, taki owoc dostaniecie – jeżeli sadzicie niskojakościowe gałązki, dadzą wam kwaśny owoc. Pan dał waszemu dziecku dobry umysł, ale wy co zasadziliście w jego umyśle? – czy te zarodki, które dadzą dobry owoc? My chcemy być cnotliwi, silni, bogaci: możemy posiadać i cnotę, i siłę, i bogactwo i powinniśmy je mieć. Boskie zasady: Boski zarodek, Boskie prawo i Boska równowaga tworzą warunki do dojrzewania i rozwoju cnoty, wiedzy, siły i bogactwa. Dzięki obecności równowagi rozwija się cnota, dzięki obecności prawa – wiedza, dzięki warunkom – siła, a zarodkowi – bogactwo. Zapytacie mnie: ”Jak znajdziemy Boga?”. Bardzo łatwa rzecz. Pewien człowiek chciał zrobić kawał koledze, który mu powiedział: ”Jesteśmy w ogrodzie, w którym są bardzo ładne jabłka”. ”Ale ja nic nie widzę” – odpowiedział pierwszy, zamykając oczy, wtedy kolega wymierzył mu policzek i tamten otworzył oczy i zobaczył. Tak samo, Pan czasami wymierza nam policzek i my widzimy. Ci z was, którzy oczy mają zamknięte, powinni chcieć, żeby otworzono im oczy. Współczesny świat argumentuje i mówi: ”Gdzie jest Pan? On jest w drzewach i w kamieniach, i w ziemi”, lecz jak przyjdzie nieszczęście, każdy patrzy w górę i widzi, że On tam jest i woła: ”Panie!”. Oto, dlaczego są nieszczęścia – one są policzkiem, który nam Pan wymierza, mówiąc: ”Ja was stworzyłem, abyście patrzyli, a nie stali z zamkniętymi oczyma”. Więc, aby się podnieść, powinniśmy osiągnąć stan jak u dzieci – szukać i być chłonnymi.

Teraz powiem wam inną rzecz. Jaka jest nasza metoda, którą powinniśmy stosować? Od tej chwili musimy zawsze być połączeni umysłowo i serdecznie z wszystkimi ludźmi na ziemi, ponieważ zbawienie jest w naszych wspólnych modlitwach – ”Zjednoczenie daje siły”. A gdy myśli i serca ludzi połączą się, wtedy nastanie królestwo Boże na ziemi. U przyjaciela, którego naprawdę kochamy, nie powinniśmy szukać jego słabości, on też może je mieć tak jak my. Słabości są zewnętrzną odzieżą, w którą jest ubrany człowiek. Lecz dusza ludzka jest czysta, ona nie może się zepsuć, nie może się zniszczyć. Waszej Boskiej duszy nikt nie jest w stanie zniszczyć. Może zabrudzić się zewnętrzne, ale wewnętrznie nie może, ponieważ Bóg żyje w niej. A nie do pomyślenia jest zniszczyć coś, co Bóg chroni. My możemy podporządkować się światu, tak jak powiedział Jezus Piłatowi, który mu powiedział: ”Mam władzę ukrzyżować cię” (Jan 19:10) – ”Podporządkowuję się temu, który dał ci tę władzę, ale moja dusza jest swobodna”. Musimy się podporządkować tymczasowym cierpieniom. My nie możemy ich zrozumieć, lecz gdy umrzemy i zmartwychwstaniemy, zrozumiemy, dlaczego je przeżywaliśmy. Do tej pory wszyscy dręczyli się niepewnością, strachem w życiu. A to nie jest życie. Życie jest wtedy, gdy człowiek jest pełny szlachetnych uczuć. Szczęśliwy jest ten, który cieszy się, że mógł uczynić dobro bezinteresownie. Ktoś was obraził – nie zdejmujecie przed nim czapki, nie podajecie mu ręki; może i podajecie mu rękę, ale niechętnie, może i zdejmujecie przed nim czapkę, lecz bez szacunku. Zazwyczaj uchylamy czapki przed swoim szefem, ale chcemy przez to powiedzieć mu: ”Czy możesz mnie awansować?” Jest pewna szatańska ryba w morzu, która kogokolwiek spotka, pozdrawia. Człowiek tak samo łapie kogoś za rękę. Dlaczego? Te szatańskie palce ręki człowieka dużo mówią. Na przykład najmniejszy mówi: ”Czy możesz dać mi pieniądze? Muszę zacząć handel. Przez niego mam straty, okradziono mnie, czy możesz mi pomoc?”. Palec serdeczny: ”Ja pragnę sławy malarza i wiedzy”. Średni: ”Ja chcę praw i przywilejów”. Wskazujący: ”Potrzebuję szacunku i czci”. Kciuk: ”Ja chcę siły i umiejętności”. Ten, którego pozdrawiają, jeżeli może i pragnie, da. Tak zbiorą się dwaj a później trzej w społeczności, tworząc grupę, ale nie znajdują tego, czego poszukują. Wreszcie przyjdzie Jezus i powie: ”To, czego poszukujecie – bogactwo, siłę, wiedzę, dobro – Ja mogę wam dać. Nie ma takiego wśród was, który zostawił ojca swojego i matkę swoją dla Mnie i nie przyjął stokrotnie przyszłego życia”. Oto człowiek, który może się z nami witać, który może dać nam bogactwo, siłę, wiedzę i dobro. Ale ludzie powiedzieli: ”Na krzyż z Nim!” (Mat 27:23; Mat 15:13,14). Na co Piłat im rzekł: ”Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz” (Mat 27:24). Jezus i dziś stoi przed wami i ja wam mówię: ”Oto człowiek, którego wy poszukujecie, Człowiek, który może wnieść spokój w wasze serca, dać wam rozsądek, dać wam zdrowie, status społeczny, unieść was, pokazać wam drogę, rozjaśnić wasz umysł”. Lecz wy, przez waszą wątpliwość mówicie: ”Pokaż Go nam, abyśmy Go ujrzeli!”. Dam wam pewne porównanie. Wieczorem z daleka zbliża się człowiek trzymający małą świecę, ja wam mówię: ”Oto człowiek, który niesie wam światło”. Wy, jednak, widzicie świecę, nie widzicie człowieka, ale jego też zobaczycie – kiedy? – wtedy, gdy wzejdzie słońce. Szukajcie sami tego światła, które Człowiek niesie, ono wam pomoże znaleźć drogę, którą powinniście iść. Tak to musicie rozumieć. Dam wam jeszcze inne, jaśniejsze porównanie. Przypuśćmy, że wprowadzam was do bogato urządzonego, ale ciemnego pokoju i mówię wam: ”To jest pokój z przepięknymi ozdobami, z ogromem bogactwa, w tamtym rogu jest to, w drugim tamto.” ”Możliwe, że tak jest, lecz nic nie widzę” – odpowiadacie. Jeśli zapalę małą świecę, wtedy bliskie przedmioty zaczną się wyłaniać. Gdy zapalę jeszcze jedną, przedmioty stają się lepiej widoczne. Zwiększając liczbę świec, pokój stopniowo coraz bardziej się oświetla. Gdy zaświeci się żarówkę elektryczną, przedmioty stają się widoczne, a jak przyjdzie światło dzienne, widać wszystko. Świat jest jak ten pokój i każdy z nas musi posiadać światło świecy, nieść po jednej świecy i kiedy umieścimy wszystkie nasze świece obok siebie, wzmocnimy w ten sposób światło, dużo zobaczymy. Wasze mózgi są świecami. Ja nie lubię ludzi, którzy niosą niezapalone świece, lecz tylko tych, którzy niosą zapalone świece, jak na Wielki Piątek. Każdy z nas musi być zapaloną świecą. Człowiek wierny, miłujący, dobry, jest zapaloną świecą. Wielkim błędem jest, gdy człowiek to zgaszona świeca. Pytacie: „Co mamy robić?” Powinniście modlić się jeden za drugiego, aby wysyłać dobre myśli do swoich przyjaciół, modlić za nich, chcieć, aby byli oni pobłogosławieni, a gdy Pan ich pobłogosławi, was też pobłogosławi. A dlaczego trzeba się modlić? Przed letnim sezonem 1899 roku w Nowopazarsku nastała wielka susza. Turcy z okolicznych 39 wsi zebrali się, aby pomodlić się o deszcz – deszcz spadł. Bułgarzy powiedzieli: ”Bóg im pomógł, więc nam też pomoże”, lecz nad ich wsiami nie padało i bydło wyzdychało z głodu. Kiedy ludzie się modlą, ty też się módl: ty też powinieneś złożyć swoją prośbę. Pan nie będzie specjalnie dla ciebie notował, jeśli się nie modlisz. Modlitwa ma wielką siłę i współcześni ludzie powinni być ludźmi modlitwy: przez modlitwę przygotujemy swój umysł i swoje serce. I módl się nie dla siebie: to jest egoizm. Nie chcę zajmować się umysłami ludzi, moim pragnieniem jest, aby zajmować się ich sercami, ponieważ całe zło ukrywa się w sercu. Nawet sam Pan mówi: „Synu, daj mi swe serce” (Przysł 23:26). Powinniśmy teraz rozpocząć pewne oczyszczenie (ciała), tak jak na Wielkanoc – otworzyć okna i umyć podłogę. Wszyscy cierpimy przez to samo brzemię, wszędzie jest wspólna dysharmonia, mąż i żona nie mogą się pogodzić – dzielą dom, pieniądze, żona niezadowolona, że mąż trzyma pieniądze. Wszystko jedno, kto je trzyma. Umówcie się, kto będzie kasjerem. Kłócą się, kto ma dominować w domu – czy kura, czy kogut ma śpiewać. Co to za kury i koguty? To nie jest istotne w życiu. Powiedziałem, co innego jest ważne.

Jezus przyszedł i pracuje. Gdy światło nastaje, ono nastaje stopniowo, cicho i bez hałasu. On nie przyjdzie jak piorun, jak niektórzy oczekują. To też może się zdarzyć, lecz nie w tym przejawia się Jezus. Gdy prorok Eliasz udał się na pustkowie, by pościć i modlić się, to kiedy przyszła burza i ogień, Eliasz zamknął swoje oczy, Bóg nie przejawił się w burzy, lecz w cichym głosie, który mówił. Pan nie jest w waszych cierpieniach, w waszej sile, w waszej wiedzy. Gdzie On jest? W miłości. Jeżeli kochacie, On jest w was. Jeśli nie kochacie, Jego nie ma. I wy musicie kochać – to jest prawo. My nie kochamy, lecz czekamy, aby ludzie nas kochali! To znaczy czekać przed piecem, aby ktoś inny przyniósł drewno, aby się rozgrzać. My, my sami powinniśmy mieć to paliwo, aby używali go też inni.

My, którzy naśladujemy Jezusa, który dał nam wystarczające siły, musimy Mu nareszcie pozwolić, aby w nas wstąpił. Teraz, ja zostawiam wam tego Człowieka: Czy przyjmiecie, czy ukrzyżujecie Go, czy uwolnicie, czy powiecie: ”Nie chcemy Go” – to jest zadanie, które musicie rozwiązać. Jeśli powiecie: ”Zostawcie Go, On jest naszym Panem”, wy rozwiązaliście zadanie i nadejdzie błogosławieństwo. I wtedy spełnią się słowa z Pisma Świętego: ”Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (Jan 14:23). Wtedy światło będzie w nas i my wszyscy pojednamy się.

Wykład Nauczyciela Beinsy Duno wygłoszony dnia 16 marca 1914 roku w Sofii

Tłumaczenie: Gerasim Stojczew Galitonow

Podziękowania dla Atmana i Alicji Kiejko za pomoc w pracy nad polską wersją

Copyright (c) 1997 Publishing House "Byalo Bratstvo" All Rights Reserved

 

Home English Russian French Bulgarian Polish Deutsch Slovak Spanish Italian Greek Esperanto

About    Search Help